top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraMałgorzata Wesołowska

Czy zamienić pasję w pracę? Porzucić etat i zarabiać na talencie?

Praca czy pasja? Jednym z najczęściej poruszanych tematów na forach i najczęściej zadawanym mi pytaniem w prywatnych wiadomościach, czy też na spotkaniach jest „Czy warto rzucić pracę na etacie by żyć tylko z fotografii/ retuszu”? W dobie "Great Resignation" podobnych pytań otrzymuję co raz więcej. Dziś więc czas na post podsumowujący ten temat. Muszę Was na wstępie uprzedzić (rozczarować?) - nie zajmuję się tylko fotografią/retuszem. Pracą "pełnoetatową" uczyniłam je tylko w okresie mojej umowy o zakazie konkurencji). Nadal pracuję w finansach. Dodatkowo - nie dam Wam na postawione pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Mam po prostu nadzieję, że moje doświadczenia okażą się przydatne i pomogę Wam tym postem przygotować się do decyzji dotyczącej wyboru drogi zawodowej.

Historii o osobach, które porzuciły etatowe zajęcia na rzecz zarabiania na swojej pasji, jest wiele. Oczywiście mówimy o sytuacji, w której wykształcenie i rozwój zawodowy nie był spójny z odkrytym następnie talentem. Niestety, duża część z tych opowieści jest tylko chwytem marketingowym a historii tych, którzy podjęli tę trudną decyzję i byli nią następnie rozczarowani - raczej nie usłyszycie. Wśród moich znajomych jest kilka takich osób. Nie oznacza to, że podjęli złą decyzję. To raczej przygotowanie do niej było niewłaściwe, lub też nastawienie – trochę zbyt optymistyczne. Mam nadzieję, że moje obserwacje pomogą tym zdecydowanym na porzucenie pracy - przygotować się do tej zmiany. Zwłaszcza, jeśli chcesz wykonywać wolny zawód i bazować na swoim talencie.

Pasja to nie praca – i nigdy nią nie będzie.

Nawet jeśli wykonujesz zawód bazujący na swojej pasji. To podstawowa rzecz, którą musisz zrozumieć przed rozpoczęciem wolnego zawodu. Praca to zaspokajanie potrzeb klienta a nie twojego ego. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że pasja a praca – to inni odbiorcy twoich działań. Pasja – to robienie czegoś tylko i wyłącznie dla siebie i według swoich kryteriów estetycznych. Nawet jeśli dzielisz się tą pasją z innymi, to nie robisz tego dla nich – tylko dla siebie. Nigdy o tym nie zapominaj. Praca – to robienie czegoś dla klienta/ pracodawcy. Według jego oczekiwań i pod jego dyktando.W tych kilku zdaniach zawiera się 99% powodów rozczarowań przejściem na wolny zawód, więc potraktuj tę część artykułu jako kluczową. Kochamy naszą pasję dlatego, że realizujemy w niej siebie. Gdy zaczyna być ona naszym zawodem, nie wolno nam zapominać, że zmienia się wtedy całkowicie cel tego, co robimy. To już nie nasza estetyka i nie nasze potrzeby są najważniejsze – tylko spełnienie oczekiwań klienta. Bardzo często przyczyną porażki jest brak akceptacji tego faktu – wraz z rozpoczęciem pracy dla klienta kończy się nasza artystyczna wolność. Kiedy decydujesz się zarabiać na swojej pasji, od pierwszego dnia musisz pamiętać o zmianie hierarchii. Teraz najważniejszy jest klient i twoja gotowość do spełniania jego oczekiwań. Oczywiście, wykonując każdy wolny zawód – sprzedajemy produkt, który oparty jest na naszym talencie, przekonaniach, umiejętności czy wizji – ale nadal jest to produkt, który chce od nas dostać klient i musi być on skrojony na jego potrzeby. Musisz się do tego przygotować. Nie raz i nie dwa będziesz musiał dostosować estetykę do jego wymagań. Nie można tego mylić z „naginaniem się”, „robieniem coś sprzecznego z samym sobą”, itp. Praca to nie miejsce na tego typu rozterki. Sprzedajesz produkt, za co bierzesz pieniądze od klienta. Pobierasz wynagrodzenie za zaspokojenie jego potrzeb, nie twoich. Wiele osób powie Ci prawdopodobnie, że klient nie powinien Tobą rządzić, nie powinien dyktować Ci sposobu pracy, itp. Unikaj tego typu doradców – bez słuchania (i usłyszenia) potrzeb klienta – nie osiągniesz sukcesu w wybranej branży. Oczywiście, możesz doradzać klientowi i sugerować zmiany w jego oczekiwaniach – ale na sugestii powinno się kończyć. Nie można się też od razu zrażać. W zawodach typowo artystycznych wielu klientów trafi do Ciebie właśnie ze względu na Twój styl. Nie jest też prawdą, że jak już zostaniesz Wielkim Artystą to będziesz mógł dyktować klientom wszystkie warunki współpracy. To dobry chwyt reklamowy, ale odróżniaj marketing od życia. Tak naprawdę Wielcy Artyści są Wielcy dlatego, że z ogromną starannością wykonują produkt według potrzeb klienta i pobierają za to odpowiednio wysokie wynagrodzenie, dzięki czemu stać ich na projekty czysto prywatne, którymi chwalą się w mediach społecznościowych, starając się w by w portfolio klientów znalazło się jak najwięcej osób z potrzebami dopasowanymi do ich estetyki. Tak to działa. Udany biznes to klient na pierwszym miejscu. Nie pomyl jednak słuchania klienta z godzeniem się na warunki współpracy, które Ci nie odpowiadają lub są dla Ciebie krzywdzące. Udostępnienie w pakiecie większej ilości produktów niż umówione, w tej samej cenie, rabaty na dzień dobry, telefony w nocy czy namawianie na wykonanie usługi przed terminem - to nie jest w porządku ze strony klienta i dla dobra swojego wizerunku nie musisz, a nawet nie powinieneś się na to godzić. To jest zupełnie oddzielny temat z pogranicza biznesu (efektywna praca) i psychologii (asertywność) – i nim się dziś nie będziemy zajmować.

Like’i to nie klienci! Bądź przygotowany na to, że Twoja popularność w mediach społecznościowych jako artysty nie przełoży się (lub nie od razu) na wielkość sprzedaży. Znam kilku bardzo zdolnych artystów (nie tylko fotografów), którzy na fali swojej popularności blogerskiej i medialnej zdecydowali się rzucić wszystko i zacząć na swojej pasji zarabiać. Niekoniecznie z dobrym skutkiem 😊 Like to like. Like nic nie kosztuje. Tysiące osób mogą kochać Twoje prace, zachwycać się nimi w internecie, co nie oznacza, że mają jakąkolwiek potrzebę kupić je i zapłacić. Popularność a Twój rynek docelowy i popyt na Twój produkt czy usługę – to różne sprawy.

Konkurencja. Tak długo, jak pokazujesz dzieła swojego talentu i swojej pasji – tak długo wszyscy, którzy robią to samo – będą Ciebie kochać i będą Twoimi „przyjaciółmi”. Będą się inspirować Twoimi pracami, polecać cię, lajkować Twoje publikacje, przychodzić na spotkania, chwalić Cię i towarzyszyć Ci w życiu społecznym i medialnym w nadziei, że zdradzisz im choć część swojego warsztatu (co zwykle czynisz z chęcią bo przecież wtedy kochają Cię jeszcze bardziej a pasją zaspokajasz jedną z najważniejszych ludzkich potrzeb – potrzebę uznania). Kiedy zaczynasz na swojej pasji zarabiać - ci wszyscy, którzy usiłowali na tym zarobić wcześniej – przestaną niestety oficjalnie Cię lubić. Dalej oczywiście po cichu mogą zachwycać się Twoimi dziełami ale teraz one zabierają im kawałek rynku więc część potencjalnych klientów – dlatego bądź przygotowany, że zmienią się Twoje relacje z całym Twoim gronem wielbicieli. Nie ma w tym nic dziwnego, na to trzeba być przygotowanym. Mówiłam – pasja to pasja a biznes to biznes. Jeśli chcesz na tym zarabiać, nie możesz się temu dziwić ani nie może Cię to frustrować. Musisz sobie z tym poradzić. Radziłabym się Tobie zastanowić czy zdradzanie swojego warsztatu ma dla Ciebie ekonomiczny sens. Seria darmowych webinarów, w których opowiesz o swoim produkcie i zachęcisz klientów do swoich usług, jest warta zachodu. Nie rekomenduję jednak zdobywania klientów serią darmowych szkoleń, w których zdradzisz wszystkie swoje sekrety, sztuczki i patenty, do których dochodziłeś latami. Oczywiście – nie myl tego z zaprzestaniem bycia pomocnym czy nieodpowiadaniem na jakiekolwiek zapytania konkurencji. Musisz po prostu mądrze oddzielić wiedzę kluczową od powszechnie dostępnej, a marketing od utraty przewagi konkurencyjnej. To są różne sprawy i czas zacząć je rozumieć i rozróżniać. Niejeden rynek (szkoleniowy, makijażu, fryzjerski, biżuteryjny, fotograficzny) kuleje ekonomicznie z powodu „rozdania” wiedzy za darmo – na skutek błędnego rozumienia „marketingu i przyciągania klientów”.

Pieniądze. "Temat-rzeka" ale do tego sprowadza się prowadzenie biznesu. Robiąc cokolwiek z pasji – masz za zadanie zadowolić siebie i dzielić się swoim szczęściem z innymi. Prowadząc biznes - masz za zadanie zarobić godne (!!! Powtarzam – godne !!!) pieniądze, za które Ty i Twoja rodzina macie dostatnio i szczęśliwie żyć. Temat gotowości do zarabiania jest tematem trudnym. Nie będziemy go tutaj rozwijać – na ten temat pisałam już sporo. Zachęcam m.in. do powrotu do tego artykułu: "Jak wycenić swoją usługę"

Firma nie rozwija się w rok. Kolejną przyczyną rozczarowań jest brak gruntownej wiedzy ekonomicznej/finansowej – i wiara, że zaczniemy na naszej pasji zarabiać szybko. Wiele osób, pod wpływem impulsu, rzuciło swoją pracą w jeden dzień. Niestety statystycznie firmy – nawet jednoosobowe przedsiębiorstwa – rozwijają się do punktu rentowności w okresie 2-3 lat. Niektóre branże artystyczne, biorąc pod uwagę bariery wejścia na rynek w PL – nawet 5 lat. To oznacza, dosłownie – że dwa-trzy-a może pięć lat – będziesz tylko ponosić koszty a przychody ich nie pokryją. Na to trzeba być gotowym i tego trzeba być świadomym. Między bajki włóż historię o szczęśliwych "ex-korpo-menedżerach", którzy zmęczeni korporacją zdecydowali się wielki krok i w rok czasu rozkręcili intratne biznesy w oparciu o swoje pasje. Wiele z tych historii jest prawdziwych, z tym tylko zastrzeżeniem, że „byli-menedżerowie-zmęczeni-korporacją” zwykle mają po kilkudziesięciu latach w korpo dosyć dobrze rozwiniętą wiedzę biznesową i do tego „nagłego kroku” przygotowywali się kilka lat, zaczynając od drobnych umów zlecenia, od planowania, od bywania w określonych kręgach i ten wielki krok wykonali już w momencie pierwszych zysków. „Nagle” to było dla mediów. Przecież szefom i przyszłej konkurencji nie zdradzali swoich planów. Oszczędzaj więc i bądź gotowy utrzymać się z oszczędności dłuższy czas. Zacznij powoli, jeszcze pracując. Przez rok, dwa – daj się poznać na rynku. Na rynku – nie w mediach. Media ci nie zapłacą. Klienci tak.

Człowiek-orkiestra. Tym się staniesz.

Musisz się przygotować na ciężką pracę przez pierwsze lata, na nadgodziny, na zmęczenie. Jeśli nie masz wsparcia w rodzinie – albo wiesz, że sobie nie poradzisz z brakiem ich pomocy lub akceptacji – działaj powoli. Zakładając własną firmę będziesz mieć mało czasu na pracę. Sam będziesz musiał zająć się marketingiem, księgowością, logistyką, zdobywaniem rynku – to wymaga naprawdę dobrej kondycji. Jeśli Twoim celem było odejście od korporacyjnych nadgodzin i zdobycie czasu dla rodziny, to odniesiesz spektakularną porażkę. Oczywiście możesz zatrudnić pracowników, ale na początku zwykle nie będzie Cię na nich stać. Niestety – własna firma to konieczność nauczenia się nowych rzeczy i to nie w temacie własnej pasji. Musisz ogarnąć podatki, urzędy, język marketingowy, obsługę mediów społecznościowych i masę innych tematów. Zarządzanie ludźmi też. Jeśli nie masz siły i czasu się uczyć – rozważ wchodzenie na rynek powoli.

Nie każdy rynek jest równie opłacalny.

Prawda numer jeden - na każdym ryku da się osiągnąć sukces i zarabiać bardzo dobre pieniądze. Prawda numer dwa - nie na każdym równie szybko.

Są rynki mniej i bardziej opłacalne i trzeba sporej wiedzy i doświadczenia biznesowego, aby je umieć wyczuć. Są rynki dojrzałe i rynki wschodzące. W każdym kraju jest inaczej. W każdym kraju zarobisz – tylko na niektórych rynkach w niektórych państwach będziesz musiał ponieść kilkukrotnie większe koszty i poczekać kilka lat dłużej. Musisz rozważyć czy warto (w porównaniu z branżą, w jakiej pracujesz obecnie.

Pasja nie oznacza, że nie możesz na niej zarabiać. Nie musi być to jednak podstawowe źródło dochodu. Jeśli chcesz by coś pozostało Twoją pasją – nie musi to oznaczać, że nie możesz na tym zarabiać. Po prostu nie traktuj tego jako podstawowe źródło zarobku. Pracuj w branży, która jest bardziej dochodowa, a wtedy możesz zarobkowo decydować się tylko na te projekty, które naprawdę będą Cię cieszyć. Można zarabiać i na pracy i na pasji – pozostawiając pracę pracą a pasję pasją.

Jakie z tego wnioski? Decyzja by zacząć pracować jako wolny strzelec i zarabiać na swojej pasji – jest zdecydowanie dobrą decyzją jeśli jesteś gotowy na wszystkie jej konsekwencje.

Ostatnio na LinkedIn mignął mi w poście sympatyczny cytat: „Wszyscy żeglarze mówią, że chcą pójść do nieba ale nikt nie chce umrzeć” 😊 Kiedy pasja zaczyna być pracą – to przestaje być pasją. Musisz ten fakt zaakceptować. Ten fakt, nie oznacza, że nie można kochać swojej pracy. To tylko oznacza – że potrafisz zrozumieć zmianę hierarchii wartości. Tylko tyle i aż tyle. Świadomość, odpowiedzialność, rozwaga i gotowość do prawidłowego oszacowania skutków swoich decyzji. Tego Wam wszystkim (i sobie 😊) serdecznie w życiu życzę! EDIT: Otrzymałam prośbę napisania, jak to jest w moim przypadku. Ja, Kochani, jestem finansistą. Byłam i zawsze będę. To oznacza, że bardzo dokładnie oceniam ekonomiczne skutki swoich decyzji. Kiedy rozpoczynałam działalność - miałam zapewnione zaplecze finansowe na start. Szukałam takich momentów w moim życiu, w których mogłam tę decyzję podjąć bezpiecznie i bez dużych obciążeń dla rodziny. Wiedziałam też, że jej rozkręcanie to będzie bardzo obciążający czasowo okres – i bardzo mi w tym pomógł mąż. Cały czas jednak – pracuję w swoim wyuczonym zawodzie – bo patrzę na życie „inwestorskim okiem”. Rynek fotograficzny i retuszerski był dla mnie ciekawym projektem – chciałam dać się poznać na tym rynku, zostać rozpoznawaną marką i ugruntować moje usługi w konkretnej niszy (retusz High-End i szkolenia). To zrobiłam i to się udało. Nie porzuciłam jednak zawodu – bo daje mi on komfort nazywania fotografii „pasją” – i koncentrowania się obecnie tylko na tych zleceniach, które są dla mnie wartościowe od strony rozwoju artystycznego. Pozdrawiam, M.


















































154 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page