"Kocham projektować biżuterię..."
- Małgorzata Wesołowska
- 16 mar 2020
- 5 minut(y) czytania
Miłość do biżuterii, nietypowe poszukiwania inspiracji oraz współpraca z Inkubatorem Przedsiębiorczości. O tym wszystkim przeczytacie dziś w wywiadzie z Małgorzatą Jednoralską-Józefczyk, twórczynią biżuterii (nie tylko) sutaszowej, pod marką "Mon Atelier".

Pani Małgosiu, pracuje Pani dla Inkubatora Przedsiębiorczości. Czy może Pani wyjaśnić krótko czytelnikom, czym taka praca różni się od prowadzenia własnej działalności gospodarczej lub spółki? Skąd pomysł na taką, a nie inną, formę współpracy?
Jestem zatrudniona w Fundacji, która zrzesza małe i większe biznesy, daje nam osobowość prawną, rozlicza księgowo, pomaga w działalności w mediach społecznościowych. My płacimy za to miesięczną opłatę. Usługi Inkubatora Przedsiębiorczości zapewniają zazwyczaj:
· udostępnienie osobowości prawnej – NIP, REGON, wpis do KRS
· brak konieczności opłacania składek ZUS
· prowadzenie księgowości dla podopiecznych
· możliwość korzystania z powierzchni biurowej lub współdzielonej przestrzeni do pracy
· wsparcie i pomoc w zdobyciu pierwszych klientów oraz promocję „naszej” firmy
· doradztwo i pomoc prawna w określonym zakresie
· często także określony zakres bezpłatnych szkoleń).

Czy tworzenie biżuterii było Pani pasją od dawna? Kiedy podjęła Pani decyzję, żeby z pasji zrobić pracę?
Szczerze mówiąc jako dziecko i nastolatka wcale nie nosiłam biżuterii, oprócz rzemyków na nadgarstku. Długo musiałam się przyzwyczajać do pierścionka zaręczynowego i obrączki. Natomiast zawsze ciągnęło mnie do kreatywnego zajęcia dłoni - tworzenia kartek świątecznych, szycia dla siebie ubrań czy toreb, szydełkowania, decoupage’u. Uwielbiam też ozdabiać ciasta i torty, które piekę. Dużą radość daje mi układanie kwiatów. Tak naprawdę chyba cały czas szukałam dla siebie pola do wyżycia się, takiego twórczego ;).
Kiedyś w sklepie zauważyłam wisior wykonany w technice sutaszu i totalnie przepadłam. Zafascynowało mnie to niesamowite połączenie sznurków z kamieniami. Na święta dostałam od męża kolczyki sutaszowe i wtedy wszystko się zaczęło... zaczęłam się uczyć szyć... Trwało to parę lat. Gdy dostałam od najbliższych i dalszych znajomych pozytywny feedback, zaczęły się zamówienia. Zbiegło się to z urodzeniem trzeciego dziecka. Własny biznes wydawał się dobrym rozwiązaniem.
Czy biżuteria była obecna w życiu kobiet w Pani rodzinie? Mama, babcia, prababcia? Czy dostrzegła Pani jakieś schematy czy style noszenia biżuterii? Czy może stanowi ona pamiątki rodzinne i była przekazywana z pokolenia na pokolenie czy może każda z kobiet miała swój niepowtarzalny styl i dla każdej biżuteria miała inne znaczenie?
Babcia raczej nie była strojnisią, biżuterię nosiła oszczędnie. Pozostały po niej srebrne brosze z minerałami. Moja mama też raczej nie jest wielką entuzjastką krzykliwej biżuterii, lubi jednak podkreślić strój niebanalnym dodatkiem. Wykorzystuje do tego broszki, te po babci, ale też, co mnie bardzo cieszy, te mojego autorstwa. Ostatnio szyłam dla mamy na zamówienie wisior, cały czarny, niezwykle elegancki.

Nie miała Pani obaw, że tworzenie biżuterii, jako praca, nie będzie już zajęciem sprawiającym tak dużo radości? Żeby sprzedać, trzeba przecież tworzyć (przynajmniej w części) „pod gust” klientek?
Nie, tego się nie bałam. Zdarzyło mi się chyba dwa razy szyć coś, co nie było zupełnie w moim guście. Bardziej bałam się tego, że teraz będę musiała sama zająć się całą stronę biznesową, logistyczną i marketingową. Faktury, pakowanie, wysyłka....dużo tego, ale cały czas nie przesłania mi to radości szycia.
Czy podzieliła sobie Pani działalność na dwie „odnogi” – jedna to tworzenie własnych projektów, według własnego uznania i estetyki i wystawianie ich na sprzedaż. Druga – tworzenie projektów na konkretne zamówienie klientek?
Dokładnie tak to działa. Mam w głowie konkretne kolekcje i staram się je tworzyć według własnego planu. Z drugiej strony są zamówienia klientek, które powstają równolegle.

Jak pani określiła swój rynek docelowy? Firm produkujących biżuterię, również tą „niszową”, jest przecież bardzo dużo.
Chyba cały czas jeszcze w trakcie dokładnego określania. Moja biżuteria jest wyjątkowa, nie zawsze wpisuje się w gusta ogółu, jak srebrny czy złoty łańcuszek.
Czy Pani biżuteria ma swoją „historię”? Co było/ co jest inspiracją do tworzenia wzorów? (Przeczytałam na Facebook’u, że raz zainspirowały Panią po prostu….walizki?)
To prawda. Kiedyś w podróży zobaczyłam piękne zestawienie kolorystyczne walizek stojących przy autobusie. Mam je w głowie do dziś. Czasem inspiracją jest zachód słońca, bukiet kwiatów, wzór na bluzce. Mam specjalne miejsce, gdzie zapisuję wszystkie takie inspiracje, pomysły.

Z jakich materiałów lubi Pani tworzyć najbardziej?
Lubię naturalne kamienie, kryształy Swarovskiego. Z wszystkich sznurków najbardziej lubię te greckie, są idealne do dużych projektów, maja piękne kolory. Ostatnio na rynku pojawiły się sznurki polskie, jestem także ich wielką fanką!
Czy kolorami i ich zestawieniem bawi się Pani w sposób nieuporządkowany, według uczuć, emocji, inspiracji – czy też korzysta Pani z różnych wzorców typu kolory Pantone na dany rok?
Lubię wykorzystywać kolory roku, to jest dla mnie czasem dodatkowe wyzwanie, a klientki lubią biżuterię wpisującą się w aktualne trendy. Zamówienia indywidualne rządzą się swoimi regułami - raz jest to zamówienie według obowiązującej mody, raz wisior w kolorach jesiennych zamówiony w marcu :)
Czy tylko kobiety zamawiają Pani biżuterię? Czy tworzy też ją Pani dla mężczyzn? (pomijam przypadki kupowania przez panów biżuterii jako prezentu). Jeśli tak – jest trudniej czy łatwiej?
Do kolekcji męskiej przymierzam się od dawna. Jest trudniej. Wszystko wydaje mi się za strojne dla mężczyzn. Muszę popracować nad minimalistyczną wersją sutaszu, a to skomplikowane. Ale powstały już dwie bransolety męskie tkane na krośnie, więc pierwsze koty za płoty.
Jakie były najdziwniejsze i najtrudniejsze zamówienia, jakie Pani zrealizowała?
Duży anioł sutaszowy, jako czubek na choinkę, różne kombinacje kolczyków tkanych na krośnie. Zostałam raz poproszona o zaprojektowanie broszy z masą perłową odzyskaną ze starej broszki. Tworzyłam kolczyki – klucze wiolinowe, kolczyki kotki., wisior w stylu kaszubskim. Szycie na zamówienie jest zawsze wyzwaniem i oczekiwanie na reakcję klientki.
Co zdarza się Pani sprzedać to, co tworzyła Pani dla siebie? Czy jednak każdy zestaw powstaje z konkretnym planem i nie trafia nigdy na półki….?
Zdarzyło się sprzedaż biżuterię tworzoną z myślą o sobie. To wielka radość, kiedy ktoś inny ucieszy się z tego, co stworzyłam :)
Jak Pani planuje swoją pracę? Tak dosłownie? Karteczki, kalendarze, kalendarz elektroniczny? Pytam, bo dla mnie nie ma nic piękniejszego niż zapach kartek pięknie, ręcznie wykonanego kalendarza, w którym można pisać piórem….ale z kolei nie jest to zbyt wygodna „logistycznie” metoda 😊
Jestem z tej samej drużyny :) Mam papierowe planery, zeszyt projektów, papierowy kalendarz na lodówkę, karteczki elektrostatyczne - cały zestaw papierowej maniaczki :). Kiedy piszę to myślę. Często rysuję sobie jakieś projekty, które w trakcie szycia zmieniają swoją formę. Prawie zawsze... sznurki prowadzą mnie same...ale i tak lubię sobie porysować na papierze.

Obserwując rynek dóbr luksusowych (w rozumieniu całkowicie ogólnym – czyli wszystko to, co lubimy ale nie musimy mieć 😊) mam wrażenie, że większość artystów nadal próbuje konkurować ceną. Osobiście uważam, że dla tego typu dóbr, jest to najgorsza z możliwych strategii. Jakie jest Pani zdanie w tym temacie?
Myślę, że w mojej branży to rzeczywiście słaba strategia. Jeśli wykorzystujemy materiały z górnej półki, naturalne minerały, kryształy Swarovskiego, japońskie koraliki, srebro, stal szlachetną, do tego dodajemy cały swój zasób kreatywny, talent, czas, to nie może kosztować niewiele. Ja stawiam raczej na świadomość marki, wyjątkowość produktu, dodatkowe prezenty dla klientów. Mam nadzieję, że ta strategia się sprawdzi i moja marka będzie się wciąż rozwijać.
Jeśli mogłaby się Pani cofnąć do momentu samego pomysłu na tworzenie biżuterii - czy zmieniłaby Pani cokolwiek w swojej drodze zawodowej (korzystając z doświadczenia)?
Może bardziej postawiłabym na reklamę? Moja firma działa praktycznie bez niej.

Bardzo dziękuję za poświęcony czas na rozmowę! Liczę na to, że Pani twórczość oraz sposób prowadzenia firmy, zainspiruje nasze czytelniczki, czy też pomoże innym podjąć decyzję o rozpoczęciu własnej działalności.
Jeśli interesują Was prace Pani Małgosi - zapraszam serdecznie do kontaktu:
Zdjęcie Pani Małgosi: Monika Mielczarek.
Zdjęcia biżuterii: Mon Atelier.
Comments